piątek, 30 maja 2014

Bałkany 2014 - Dzień 6 - Na południe Albanii - Himare, Butrint, Sarande


W nocy dalej trwa burza. Do tego kolega próbuje odpalić drugi prysznic i padają korki na całym piętrze....Pół godziny rozmowy z gospodynią nie daje rady, także grzebanie przy puszkach nic nie daje - śpimy po ciemku (co w sumie jest naturalne) i rano też nie ma prądu. Do tego leje. Durres żegna nas zatem ulewnym deszczem. Jedziemy bez większego planu na południe, chcąc uciec od ulewy. Długo jedziemy wzdłuż autostrady, bowiem jedyny wjazd na nią w mieście prowadzi przez kałużę szeroką na chyba 50 m a głęboką tak, że nawet część Albańczyków nie wjeżdża. Mijamy miejsca, które rozważaliśmy zobaczyć, ponieważ pogoda się nie poprawia.... Słonecznie robi się dopiero za Vlore i zaczynamy podjeżdżać w górę.
Tutaj zdjęcie z balkonu - za drogą krajową krajową jest jeden rząd bloków z knajpkami i or razu plaża.

WYBRZEŻE KWIATÓW I HIMARE

Przejazd przez góry to kolejne niesamowite przeżycie. Jedziemy serpentynami, nad urwiskami, w pewnym momencie wjeżdżamy w mgłę gęstą jak mleko - klimat jest niesamowity, nic nie widać, czujemy tylko że po prawej często jest przepaść, po lewej ściana skalna. Co jakiś czas mijamy kilka domów tworzących wioski... Gdy mgła się rozwiewa jest przepięknie - widać głębokie zielone doliny, strome ściany skalne, urwiste przepaście i skaliste góry, niekiedy przebija też morze, nad które ostatecznie wracamy w miejscowości Himare. I znów - jak w innej strefie klimatycznej - może nie jest idealnie ciepło i nadal sporo chmur, ale już można się wykąpać i odpocząć. Cała plaża jest tylko dla mnie, ale to atut ludzi kąpiących się w każdych okolicznościach i temperaturze. Jemy też coś w lokalnej restauracji - mają nawet menu po polsku, widać, że w sezonie miejscowość może żyć z turystów, których dziś jest jednak niewielu. W samym miasteczku miła niespodzianka - zatrzymują nas ludzie (tworzy się korek) i chłopiec mówi że jego matka jest Polką, trochę rozmawiamy po angielsku - jest sympatycznie, czuć południową gościnność....
 


Za Himare zaczyna się kolejna z krain określanych jako potencjalnie najpiękniejsze w Albanii - Wybrzeże Kwiatów. Droga cały czas wije się między górami, to zbliżając się, to oddalając od morza, po lewej mamy cały czas wysokie i potężne szczyty, więcej jest wiosek i życia, choć szosa zasadniczo pusta. Morze jest idealnie lazurowe, aż chce się do niego rzucić i nie wychodzić. Niestety zatrzymujemy się tutaj jedynie na zrobienie paru zdjęć i ruszamy w kierunku Butrintu, wpisanego na listę UNESCO starożytnego miasta, które mamy zamiar dziś jeszcze zwiedzić. Jedna uwaga do trasy od Vlore do Sarande - jest niewątpliwie piękna i malownicza ale rzeczywiście średnia prędkość to ok 50 km/h.








BUTRINT

Mijamy Sarande i jedziemy dalej na południe. O Butrincie można więcej przeczytać choćby tutaj. My ze swojej strony możemy niewątpliwie polecić to miasto wpisane na listę dziedzictwa UNESCO, bowiem tak dobrze zachowanych ruin starożytnych i bizantyjskich chyba nie ma na całym wschodnim wybrzeżu Adriatyku. Co więcej, miasto jest przepięknie położone na brzegu laguny i ma naprawdę ciekawą historię. Zwiedzanie trwa (przeciętnym tempem) prawie 2 godziny, bowiem i atrakcji jest sporo i sam teren olbrzymi. Dziś zobaczyć można tutaj głównie dużo nieźle zachowanych ruin, z których największe wrażenie robi chyba bazylika bizantyjska.

Na koniec wchodzimy na wzgórze - do twierdzy zbudowanej przez Wenecjan, w której obecnie znajduje się muzeum ze zbiorami z okolic, trzeba przyznać całkiem pokaźnymi. Widoki z góry oszałamiają - Butrint znajduje się w specyficznym i trochę nietypowym dla Adriatyku miejscu - nad płaskim brzegiem, otoczony z trzech stron wodą i terenami nizinnymi, znad których na horyzoncie wystają góry. Co więcej naprzeciw, po drugiej stronie wąskiego kanału majestatycznie wznosi się grecka wyspa Korfu. Reasumując - miejsce bardzo nam się podoba i na pewno godne jest sławy, jaką cieszy się dzięki liście UNESCO.











Widok na południe, za górami już Grecja:

Wenecja twierdza na wzgórzu na szczycie Butrintu:
W dole kanał/laguna przy Butrincie, w tle po prawej już Grecja - wyspa Korfu.

Wracamy do Sarande i szukamy noclegu - w pierwszej knajpie jest gospodarz, pokoje blisko nad morzem, 5 Euro od osoby. Siedząc na tarasie i pijąc lokalne wino żałujemy, że zostawiamy ten trochę dziki, ale jakże przyjazny i interesujący kraj za sobą. Jeszcze tylko jutro i żegnaj Albanio....


Trasa dzień 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz