wtorek, 23 września 2014

Bieszczady 2014 - Dzień 4 - Wielka Rawka, Krzemieniec, Rezerwat Stužica i Nova Sedlica....i z powrotem

W tak pięknym miejscu jak Bieszczady czas szybko leci... Prawda ta - jakże oczywista i powszechna tyczyła się również naszego wyjazdu. Nadszedł ostatni dzień na wędrówkę po górach - i najdłuższą trasę. Celem jest słowacka strona gór - chcemy zejść do Rezerwatu Stužica i położonej za nim na północno-wschodnim krańcu tego kraju wioska Nova Sedlica. Z mapy wynika że to ponad 30 km, co gorsza podchodzimy na początku i w drodze powrotnej na wysokie pasmo Wielkiej Rawki, ale w zasadzie inaczej (bez nnoclegu) się nie da. 

Startujemy rano i pogoda nas ponownie nie rozpieszcza. Co prawda nie pada, ale po wczorajszej masakrze pogodowej jest wszędzie mokro, a na niebie raczej chmury. Trasa na Rawkę z Ustrzyk to najpierw droga a potem długie i monotonne podejście lasem. Plusem jest to, że jak wychodzimy na szczyt, wiatr przewiewa chmury i jest świetna widoczność. 





Po wyjściu z lasu jest idealnie - nad nami żadnych chmur,



Połonina Caryńska:

Widok w kierunku Ustrzyk Górnych:






Trasa, którą idziemy nie cieszy się zbytnią popularnością - spotykamy przez cały dzień 3 osoby wchodzące na Rawkę oraz 2 grupy Słowaków, z których jedna nocuje na szczycie Krzemieńca, jak wracamy. Przez cały dzień - poza wizytą w Novej Sedlicy - mamy zatem niesamowite wrażenie pozostawionych na krańcu świata. Także z tej przyczyny warto polecić spacer w tą jedną z najdzikszych partii Bieszczadów. 

Ciesząc oczy widokami na niekończące się pasma gór w stronę wschodnią schodzimy z Wielkiej Rawki i idąc wzdłuz granicy ukraińskiej dochodzimy do Krzemieńca, gdzie pojawia się także granica słowacka.


Krzemieniec:

Stužica to takie miejsce, że cokolwiek by o nim nie napisać czy nie pokazać na zdjęciach, nie odda to w żaden sposób piękna, niezwykłości i atmosfery w niej panującej. Jest to bowiem miejsce w istocie magiczne, zachowany w pierwotnej postaci fragment lasu bukowego, już od przeszło 100 lat chroniony.Geograficznie jest to północno-wschodni kraniec Słowacji, ichniejsze Ustrzyki na zupełnym krańcu świata i tak się czujemy idąc przez puszczę, w której wszystko - może poza ścieżką, którą wędrujemy - wygląda tak jak setki lat temu. Bogactwo roślin widoczne jest nawet dla biologicznego laika, całość pozostaje nietknięta przez człowieka, jeśli dane drzewo upada, pozostaje, wszysko rozkłada się czy gnije jak w naturze nieskażonej przez nas. Drzewa porastają olbrzymie kolonie hub, w strumykach woda jest idealnie klarowna a całości dopełniają odgłosy pierwotnego lasu. 





Droga przez puszczę jest długa i dosyć męcząca, w końcu lądujemy w wiosce na krańcu świata - Novej Sedlicy. Mieszka w niej około 300 osób ale mają dwa bary. W pierwszym jest tylko alkohol, ale i tak o 14.00 jest w nim kilku loklanych leśników. W drugim, który jest raczej restauracją, a i ma pokoje gościnne, można zjeść obiad i także napić się pysznego słowackiego piwa. Z żalem wychodzimy - po ponad godzinnym odpoczynku - z zapełniajacego się po zakończonej zmianie pracowniczej baru, ale przed nami długa droga powrotna.





Wracamy już po ciemku od granicy. Na Krzemieńcu grupa mijanych wcześniej Słowaków rozbiła namioty i pali ognisko. Wieje niemiłosiernie, ale okazuje się to niczym w porównaniu do wichrów nad Wielką Rawką. Bieszczady w nocy wyglądają niezwykle klimatycznie. W dół Rawki droga również nie należy do przyjemnych - jest dużo błota, miejcami pomosty nie nadają sie do przejścia, wciąż jest ślisko. Z ulgą dochodzimy do drogi i w Ustrzykach zachodzimy na ostatnie w czasie tej wycieczki piwo. Czas wracać...

Długość trasy - 33 km, przewyższenia łączne na ponad 2 km, trasa bardzo długa i żmudna, dla wprawionych wędrowców. Jeśli nie planujemy noclegu, w zasadzie nie ma alternatywnego powrotu niż po własnych śladach.

Trasa wycieczki

niedziela, 21 września 2014

Bieszczady 2014 - Dzień 2 - Połoniny Wetlińska i Caryńska

Drugiego dnia meldujemy się rano ok 8.30 na skrzyżowaniu. Lokalny busiarz organizuje sieć transportów - do Wołosatego dojechać najprościej, kolejne busy odjeżdżają na północ lub tylko do Berechów, więc czekamy aż zbierze się wystarczająca liczba chętnych osób, Trwa do z pół godziny, ale w końcu jedziemy. Pogoda jakby zapomniała o wczorajszej katastrofie - niebo błękitne, trochę białych szybko płynących chmurek, aż chce się wędrować. 





Stromym leślnym podejściem wchodzimy na Przełęcz Orłowicza, gdzie znów wita nas trochę chmur, które całkowicie przysłaniają szczyt Smereka, z którego zdobycia w związku z tym rezygnujemy, kierując się na Połoninę Wetlińską. 


Smerek:











Pogoda jak w kalejdoskopie - na szczycie połoniny trochę słońca i wspaniałe widoki, z kolei tuż przed Chatką Puchatka łapie nas deszcz. Chowamy się w środku - w niwielkim schornisku bez prądu jest bardzo tłoczno i ciasno. Pada mocno, więc liczymy na to że nie może tak intensywnie lać długo... Nie tylko my zresztą, wszyscy zdaje się czekają na koniec deszczu. 


Po około godzinie ruszamy dalej - deszcz ustał i szybko się wypogadza. Przed nami połowa dnia i od razu miła niespodzianka na szlaku - natykamy się na pierwszą tego dnia salamandrę, później widzieliśmy ich jeszcze kilka.



Schodzimy w dół do drogi, którą jechaliśmy rano i w Brzegach Górnych mijamy zarośnięty cmentarzyk, znów zaczynając się wspinać. 



Podejście jest trochę krótsze niż to poranne, ale wciąż żmudne, no i jesteśmy już zmęczeni, więc na szczyt Połoniny Caryńskiej wchodzimy zziajani. Ponownie witają nas chmury,....


Tym razem jednak pogoda sprzyja i w miarę jak wchodzimy na najwyższy punkt Caryńskiej (1239 m n.p.m.) robi się coraz ładniej, wiatr przewiewa cumulusy, które zapełniają niebo na północ od nas nad niższymi partiami Bieszczadów. Ciesząc oczy widokami idziemy połoniną w kierunku Ustrzyk Górnych, chcąc zdążyć przed ciennością, co jednak nie udaje się, bowiem ostatnie pół godziny pokonujemy już przy świetle czołówek. Jedyne co nas niepokoi to potężne burzowe chmury kłębiące się za pasmem Wielkiej Rawki i przesłaniające też (ponownie) Tarnicę. Jak się okazało, niepokój był słuszny, bowiem następnego dnia chmury przyszły do nas.Ale to dopiero następnego dnia - naszym zdaniem, choć jest to niewątpliwie też skutek pogody, rzeczywiście Połoninę Caryńską uznać można za najpiękniejszą w Bieszczadach. Niemniej, aby to stwierdzić, odwiedzić należy przecież także inne...















Długość trasy - 21 km, trasa dosyć wymagająca (2 pełne podejścia na każdą z połonin), konieczność zorganizowania transportu

Trasa wycieczki