czwartek, 16 października 2014

Karkonosze - Śnieżne Kotły i Szrenica

Startujemy z Jagniątkowa, parkując nie na samym końcu wsi ale pod ładnym kościółkiem (zwłaszcza duży, spadzisty dach robi wrażenie). Po posileniu się powoli zaczynamy wspinać się w górę – najpierw asfaltem przez wieś, potem leśną drogą w przyjemnym świerkowo-bukowym lesie. Znakami niebieskimi dochodzimy do Rozdroża pod Śmielcem nie idziemy wprost do góry niebieską Koralową Ścieżką (której nazwa nie pochodzi najprawdopodobniej od korali, ale jest wynikiem pomyłki niemieckiego geografa, który słowo goralen (czyli góralska, od beskidzkich górali, którzy tutaj pracowali w XVII i XVIII w.) zamienił na coralen.
Na skrzyżowaniu z czarnym szlakiem skręcamy w niego, zachęceni przez odpoczywającą pod wiatą parę. Rzeczywiście – trasa jest niewiele dłuższa, a sporo bardziej widokowa. Szybko skręcamy z drogi i idziemy jarem wzdłuż brzegów Wrzosówki, aż do Rozdroża pod Jaworem. Trasa ta jest rzeczywiście niezwykle malownicza i gorąco ją polecamy.
Dalej w prawo zielonym  i po chwili od Rozdroża pod Śmielcem zaczynamy się wspinać. Po chwili las się kończy i idziemy już w kosodrzewinie. Szlak jest stromy ale bardzo atrakcyjny widokowo, wrześniowe słońce mocno przypieka, więc czujemy się jakby było lato. Dosyć szybko wchodzimy na grań Karkonoszy i robimy krótki postój na Czarnej Przełęczy. Dalej kierunek Śmielec, z którego roztaczają się piękne widoki w każdą stronę i trawers Wielkiego Szyszaka. O ile do tej pory spotkaliśmy parę osób (dlatego gorąco polecam Jagniątków) jako punkt wypadowy - choć w zasadzie polecić tak można każdą z wiosek karkonoskich pomiędzy Karpaczem a Szklarską Porębą – to tutaj ludzi jest już więcej.
Po minięciu Wielkiego Szyszaka dochodzimy nad Śnieżne Kotły, jedno z najpiękniejszych miejsc w Karkonoszach. Podziwiając widoki (nad którymi nie będę się rozwodził, bo wszystko widać na zdjęciach, które i tak oddają tylko część majestatu kotłów i jest to miejsce, które KONIECZNIE TRZEBA ZOBACZYĆ) decydujemy się jednak iść klasycznie na Szrenicę, a nie do Łabskiej Boudy na czeskie piwo. Padają postulaty – chyba nie tylko nasze – że czas otworzyć w stacji nadawczej jeśli nie schronisko to przynajmniej punkt przy którym można coś przekąsić i napić się piwa. 
Dalsza droga jest bardzo przyjemna i widokowa – po polskiej stronie pod nami Szklarska Poręba, dalej Góry Izerskie, po czeskiej z kolei szczyty Karkonoszy oraz doskonale widoczny Szpindlerowy Młyn. Na horyzoncie na zachodzie widać szpiczasty szczyt Jestedu. A bliżej dwie grupy skałek – Twarożnik i Trzy Świnki oraz urocze kępki kosodrzewiny łamiące szarą zieleń łąk górskich. Wcześniej mijamy jeszcze Łabski Szczyt, którego skały, podobnie jak Szyszaka, są porośnięte zielonymi porostami, nadającymi szczytom charakterystyczny kolor.
Przy szrenickim schronisku ludzi zdecydowanie więcej, co jest niewątpliwie efektem ciągłej pracy wyciągu. Niektórzy w klapkach czy japonkach. Schronisko jest bardzo ładnie położone, dzięki wybitności miażdży widok na Szklarską Porębę, pięknie też widać kolejne pasma gór w kierunku na zachód i południe. Siedzimy tam prawie godzinę – około 16.00 już nie ma tłoku, jest przyjemnie cicho i wciąż ciepło. Jedyny minus – brak porządnego piwa – kupić można tylko polski koncernowy standard, co w miejscu położonym opodal czeskiej granicy jest wręcz skandalem!
Ze Szrenicy podążamy Ścieżką nad Reglami w kierunku podnóża Śnieżnych Kotłów, po drodze mijając (niestety brak czasu) bardzo ładnie położone i klimatyczne Schronisko pod Łabskim Szczytem. Dalej droga – wcześniej prosta, często wiodąca drewnianymi tarasami – zamienia się w ścieżkę po wielkich kamieniach z rumowiska, co jest znacznie bardziej wymagające. Należy uważać by nie poślizgnąć się lub nie skręcić nogi. Tutaj ludzi zdecydowanie mniej – na całej trasie do Jagniątkowa spotykamy może z pięć grup turystów. W samych kotłach na dole może nie jest tak pięknie jak z góry, ale nastrój niesamowity. Słońce już schowane za grzbietem gór, wysokogórska roślinność, trzy stawy rozlane zimna wodą na dnie i nastrój, może nie aż tak dobry jak w Samotni, ale jest naprawdę przyjemnie. Niestety nie mamy czasu by zostać tutaj na długo – po paru zdjęciach i krótkiej przerwie idziemy dalej, w pewnym momencie wchodząc do lasu i wracamy w wieczornej szarzyźnie do Jagniątkowa.

Trasa wycieczki













Wielki Szyszak:

 Śnieżne Kotły:



 Szczyt Wielkiego Szyszaka:






 Szrenica:


 Śnieżne Kotły: